Centrum wiedzy

Sezonowa melancholia

Posępna jesienno-zimowa aura nie nastraja optymistycznie. Dlatego wiele osób cierpi z powodu złego nastroju i przygnębienia, które świadczą o sezonowej depresji. Podatne są na nią szczególnie kobiety. Młode i samotne.

W starych podręcznikach medycznych próżno szukać informacji o tej chorobie. Dopiero w ostatnim dwudziestoleciu, na przełomie XX i XXI wieku, zaczęto dostrzegać problem jesienno-zimowej apatii. Z każdym rokiem pojawia się coraz więcej badań na ten temat. Jeszcze kilka lat temu częstość depresji sezonowej lekarze szacowali na poziomie 2–5% ogólnej populacji. Dziś mówi się już o 10%, co wskazuje, że zaburzenia nastroju jesienią i zimą są coraz lepiej rozpoznawalne. Większa jest też świadomość samych zainteresowanych, którzy o tej porze roku gorzej funkcjonują, bywają apatyczni i senni, niekiedy bardziej rozdrażnieni. A wszystko to z winy aury oraz wszechobecnej ciemności, które wytrącają ich na kilkanaście tygodni z normalnego życia.

Dlaczego jednak takie problemy nie dotykają wszystkich? Kto jest na nie bardziej skazany? By móc znaleźć odpowiedź na to pytanie, naukowcy starają się poznać tajemnice naszego naturalnego zegara biologicznego, który steruje wydzielaniem hormonów. Tu prawdopodobnie tkwi źródło sezonowych wahań nastroju. Wśród hormonów są takie, które odpowiadają za sen i czuwanie – np. melatonina wytwarzana nocą przez szyszynkę. Właśnie gdy śpimy, jej stężenie we krwi wzrasta, by o świcie znów maleć. W ciągu dnia, pod wpływem światła słonecznego, melatonina ulega niemal całkowitemu rozkładowi. Gdy dzień po dniu brakuje słońca, stężenie tego hormonu utrzymuje się w organizmie na niezmiennie wysokim poziomie – być może w tym tkwi więc przyczyna melancholijnego nastroju. Inna naturalna substancja, związana z funkcjonowaniem zegara biologicznego, to serotonina. Jej niedobór w organizmie generalnie odpowiedzialny jest za depresję. Udowodniono, że u pacjentów cierpiących na tę chorobę – i to niezależnie od pory roku – stężenie tego hormonu w mózgu jest dużo mniejsze niż u osób zdrowych. Stąd działanie nowoczesnych leków przeciwdepresyjnych polega na zwiększaniu ilości serotoniny.

Jednak aby poprawić humor, możemy postarać się o to bez konieczności sięgania po środki farmaceutyczne. Niektóre produkty spożywcze, np. bogate w węglowodany makarony, ziemniaki i czekolada, podnoszą poziom serotoniny w ustroju. Nie bez znaczenia są także produkty zawierające tryptofan (aminokwas będący prekursorem serotoniny). Niewystarczająca ilość tej substancji w diecie automatycznie wpływa na spadek wytwarzanej serotoniny. Gdzie go szukać? W serze żółtym, mleku, soi, bananach, rybach. W przeciwdepresyjnej diecie ważną rolę pełni również magnez (zawierają go orzechy, kakao, nasiona roślin strączkowych) i witaminy z grupy B.

Same posiłki, nawet najlepiej skomponowane, mogą nie wystarczyć, by poprawić zły nastrój. Zresztą taka stołówkowa kuracja grozi obżarstwem i choć w typowej depresji jednym z podstawowych objawów jest brak apetytu, to jesień i zima sprzyjają pochłanianiu nadmiernej ilości kalorii (zwłaszcza tuczących słodyczy). Wymyślono więc inny sposób, by poprawić stan pacjentów przybitych niekorzystną aurą. Skoro cierpią z powodu braku naturalnego słońca, dlaczego złocistych promieni nie dostarczyć im sztucznie? Takie leczenie nazywa się fototerapią i ma już ponad dwudziestoletnią historię. W Niemczech stosuje ją kilkaset szpitali, w Norwegii i Szwecji są przeznaczone do tego celu specjalne pokoje biurowe. W Polsce metoda staje się coraz bardziej popularna, zwłaszcza na oddziałach psychiatrycznych oraz w niektórych gabinetach prywatnych. Jej skuteczność potwierdzono w niemal wszystkich przeprowadzonych do tej pory badaniach. Moc lampy stosowanej w leczeniu światłem wynosi około 10 tysięcy luksów (zwykła żarówka ma ich przeważnie 200). Jest to więc na tyle silne światło, że może zmylić organizm i dostarczyć mu brakującej energii. Taką dawkę stosuje się przez około pół godziny. Praktycznie rzecz biorąc, fototerapia polega na tym, by w stronę twarzy skierować strumień intensywnego oświetlenia o różnym natężeniu, emitowanego przez specjalne świetlówki z odległości 30–50 cm. Posiadają one filtry, które chronią oczy (uwaga: do nielicznych przeciwwskazań należą niektóre choroby siatkówki i jaskra) oraz skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym. Dlatego lampy kwarcowe popularne w solariach i gabinetach kosmetycznych nie są przydatne przy fototerapii, gdyż emitują promienie UV. Sesja naświetlania powinna odbywać się codziennie, najlepiej rano, zaraz po przebudzeniu (gdy aplikowana jest wieczorem, może wystąpić bezsenność) i zwykle trwa około dwóch tygodni. Już po kilku dniach można liczyć na poprawę nastroju – mija rozdrażnienie, senność, zwiększony apetyt. To znak, że stężenie serotoniny wraca do normy! Pozostaje pytanie, czy można zapobiegać sezonowej depresji? Lekarze zachęcają do aktywności fizycznej i spędzania jak najdłuższego czasu na świeżym powietrzu (ile osób o tej porze roku skłonnych jest do wielogodzinnych spacerów?). Jednak, jeśli tylko pogoda na to pozwala, powinniśmy nawet jesienią i zimą starać się przebywać na dworze, a nie w ciemnych pomieszczeniach. Zresztą podobno nawet kolor ścian może mieć znaczenie dla naszego nastroju – im są jaśniejsze, tym lepiej. Tak czy inaczej, zimę jakoś trzeba przetrwać. Chyba, że stać nas na luksus wyjazdu do ciepłych krajów, gdzie nawet o tej porze roku słońce świeci długo i mocno.

POKAŻ