Centrum wiedzy

Po leki do apteki

Z mgr Magdaleną Kubińską, farmaceutką, właścicielką apteki w Warszawie rozmawia Magdalena Próchnicka-Jarosz

– Czy trudno jest założyć nowa aptekę?

– Trudności jest wiele. Zasadniczy próg to znaczne nakłady finansowe. Potem zaczyna się żmudne załatwianie różnych pozwoleń i formalności w wielu urzędach oraz instytucjach. Na początek – architektura. Najczęściej wynajmuje się lokal. Trzeba więc załatwić zmianę jego przeznaczenia. Jeśli jest potrzebna modernizacja w środku, należy mieć pozwolenie właściciela lokalu i architekta. Wystrój wewnętrzny określają dość drobiazgowo przepisy Prawa Farmaceutycznego. Ich przestrzeganie egzekwuje Nadzór Farmacutyczny. Apteka musi mieć określoną powierzchnię użytkową, co najmniej 80 m². Zaplecze apteki powinno być bardzo duże (w sumie 12 pomieszczeń). Są to m.in. pokoje: * administracyjno-szkoleniowy( kierownika apteki); * socjalny; * minimum dwa magazyny – jeden na leki, drugi na wyroby medyczne; * pomieszczenie do wykonywania tzw. leków robionych, czyli izba recepturowa (obecnie jest obowiązkowa w każdej aptece). Można mieć dodatkowo recepturę jałową, tzn. leki z antybiotykami i leki oczne. Do tego potrzebna jest śluza, czyli pomieszczenie, w którym farmaceuta przebiera się i dezynfekuje ręce. Koszty urządzenia ponosi właściciel apteki. Zazwyczaj załatwianie wszystkich formalności i urządzanie placówki trwa minimum pół roku. Przez ten czas apteka jeszcze nie zarabia, natomiast trzeba płacić czynsz właścicielowi lokalu. A jest to – zwłaszcza w Warszawie – duży wydatek.

– Pani apteka funkcjonuje od kilku lat. Czy ma dużo pacjentów?

– Owszem, ale ich liczba ciągle spada. Wynika to z tego, że powstaje coraz więcej aptek i rosną ceny leków, a pacjenci szukają takich miejsc, w których jest taniej.

– I często je znajdują. Dlaczego w jednych aptekach jest taniej, natomiast w innych drożej?

– Przede wszystkim dlatego, że powstały sieci aptek. W większości są one otwierane przez hurtownie farmaceutyczne. Wtedy z ekonomicznego punktu widzenia nie jest tak ważna wysokość marży w aptece. Hurtownie mają swoje marże, mogą więc pozwolić sobie na niższe ceny detaliczne. Często zdarza się, że obniżkę jednych leków właściciele równoważą, podnosząc ceny innych. Pacjenci na ogół tego nie zauważają.

– Co według Pani jest najważniejsze w obsłudze pacjenta?

– Najważniejsze jest podejście farmaceuty do niego. Tego trzeba się nauczyć. Nie może być tak, że pacjent wchodzi do apteki, a za ladą nie ma nikogo. Nie można mówić, że nie ma danego leki i na tym zakończyć rozmowę. Zapewniam jak najszerszy asortyment leków, ale zdarza się, że czegoś aktualnie brakuje. Wtedy oferuję szybkie sprowadzenie potrzebnego preparatu z hurtowni. Gdy okaże się, że nie jest on dostępny na rynku, proponuję coś w zamian. Farmaceuta musi być zrównoważony emocjonalnie. Nie powinien podnosić głosu na pacjenta, ani być aroganckim. Inny problem, który odbija się na cenie leku, a ta jest w interesie pacjenta, to umiejętność robienia zakupów. Hurtownie mają różne ceny i należy wiedzieć, gdzie co zamawiać. Trzeba czasami wykonać telefony do kilku hurtowni, aby wybrać najniższą cenę. Można też niektóre leki kupować w pakietach – wtedy jest taniej.

– Farmaceuta bierze do ręki receptę i od razu wie, do której szuflady lub na którą półkę sięgnąć...

– Bo w aptece musi być porządek, według którego są ułożone leki. I tak np. osobno są leki na receptę, bez recepty, maści, kropelki do oczu oraz tzw. suplementy diety. Do tych ostatnich mogą być dołączone prezenty promocyjne, np. kubki, dodatkowe blistry preparatu itp., których nie wolno dodawać do leków.

– Jednak realizacja recepty trwa długo. Czyżby praca z komputerem tak ten proces opóźniała?

– Dzieje się tak dlatego, bo na aptece spoczywa obowiązek sprawdzenia, czy recepta od strony formalnej została prawidłowo wypełniona, a także wprowadzenie różnych danych do komputera. I tak np. trzeba sprawdzić kod kreskowy na recepcie, czy są wszystkie pieczątki (lekarza i świadczeniodawcy). Ważny jest numer telefonu lekarza, miejscowość prawidłowo napisana (nie wolno pisać skrótu W-wa, lecz pełną nazwę Warszawa), wszystkie dane pacjenta, łącznie z numerem PESEL. Jeśli brak tych danych, to Narodowy Fundusz Zdrowia nie zwraca pieniędzy z tytułu refundacji.

– Jakie są odpłatności za lek?

– Są leki pełnopłatne i refundowane w rozmaitej wysokości. Jest odpłatność ryczałtowa (obecnie 3,20 zł) np. za paski dla cukrzyków, niektóre leki: stosowane w chorobach nowotworowych, przeciwwymiotne niezbędne przy chemioterapii, wziewne dla astmatyków. Oprócz tego jest odpłatność pacjenta w wysokości 30% i 50%.

– W związku z wysokością tej ostatniej odpłatności zdarzają się kontrowersje z pacjentami.

– Problem polega na tym, że każdy lek ma ustalony centralnie limit wysokości ceny, np. 50 zł, ale w rzeczywistości kosztuje on w aptece 70 zł. Wtedy owe 50% ulgi liczy się tylko od ceny limitowej (w tym wypadku od 50 zł), a dodatkowe 20 zł pacjent musi dopłacić. W sumie płaci on 25 zł + 20 zł = 45 zł, a nie 35 zł, co stanowi 50% sumy 70 zł. Wtedy pacjent dziwi się i podejrzewa, że farmaceuta się pomylił. Tłumaczymy cierpliwie całą sytuację, ale zdarza się, że pacjent i tak nie jest przekonany.

– Jest bardzo wygodne dla pacjentów, że hurtownie szybko dostarczają leki. Jak wygląda to z punktu widzenia apteki?

– Kiedyś apteki CEFARM-u zamawiały leki raz w miesiącu. Obecnie robimy to codziennie (nawet kilka razy). Hurtownie dostarczają nam leki, na własny koszt, trzy razy w ciągu dnia. Dzięki temu systemowi współpracy z hurtowniami nie tylko pacjenci są zadowoleni, ale również nam jest wygodniej, bo nie musimy mieć bardzo dużych magazynów.

– Podobno Polacy nadużywają leków?

– Rzeczywiście, np. tabletek od bólu głowy sprzedaje się ogromne ilości. To samo dotyczy innych leków przeciwbólowych. Niekiedy pacjenci chcieliby kupić jakiś antybiotyk bez recepty, bo mają katar, albo boli ich ząb. Podobnie jest z maściami zawierającymi sterydy, które niewłaściwie zastosowane mogą uszkodzić skórę. I dlatego sprzedaż leków, które mogą maskować przyczynę choroby lub bardzo silnie działają jest wyłącznie na receptę.

– A jeśli Pani sprzeda lek na receptę bez recepty?

– Są wtedy konsekwencje ze strony Nadzoru Farmaceutycznego, który wszystkie dane na temat sprzedaży leków w aptece znajduje w naszych komputerach.

– Czy wiele osób oczekuje od farmaceuty porady medycznej?

– Bardzo często się to zdarza. Zapytać nas jest szybciej i taniej aniżeli pójść do lekarza, np. prywatnego. Zawsze chcemy pomóc, ale często boimy się, że oddamy mu niedźwiedzią przysługę. Przykładem może tu być Ranigast, popularny lek na zgagę i bóle żołądka. Zawsze istnieje możliwość, że pacjent zamaskuje swój ból. Gdy wreszcie pójdzie do lekarza i zrobi badania, może okazać się, że ma raka żołądka. Czasami np. objawem zawału może być ból ręki lub brzucha. Chodzi więc o to, aby farmaceuta nie wyręczał lekarza lecząc pacjenta, lecz namówił go do wizyty u specjalisty.

– Zdarza się, że apteka odsyła pacjenta do lekarza z receptą, bo jest źle wypełniona. Czy nie ma na to jakiejś skutecznej metody?

– To trudna sprawa, wywołująca kontrowersje między farmaceutami a lekarzami. Dobrze byłoby, gdyby pacjenci pilnowali lekarzy pod tym względem.

– Pacjenci nie znają się na wypisywaniu recept, a lekarz na ogół ma mało czasu. Trudno więc przy nim sprawdzać, czy czegoś źle nie wypełnił.

– To prawda. Dlatego czasem przyjmuję źle wypełnioną receptę, ale skutek jest taki, że muszę pójść do lekarza, który ją wystawił i poprosić o jej poprawienie. Pacjent dla własnej wygody powinien nauczyć się, że muszą być pieczątki lekarza i nagłówkowa przychodni potrzebna do wydania leków refundowanych, a także PESEL, odpowiednio wypełniona kratka z chorobami przewlekłymi itp.

– Czy ma Pani dużo stałych pacjentów?

– Tak i bardzo o nich zabiegam. Wytwarza się specyficzna więź, dzięki której zyskujemy zaufanie pacjentów. Niekiedy nawet na ulicy rozpoznają nas i pozdrawiają.

– Dziękuje za rozmowę.

POKAŻ